Dom Otwarty

Nigdy nie myślałem, że można zrobić coś tak wielkiego jak postawienie domu, omijając kłopoty, wysiłek i stres. A jednak się udało. Okres budowy domu wspominam jako sielankę. Wiele sympatycznych rozmów z uroczym małżeństwem, a potem wszystko się działo bez mojego udziału. Mijały tygodnie, miesiące, wszystko szło tak, jak zostało zaplanowane. Kolejne rzeczy stawały na czas, wydatki były dokładnie takie, jak w kosztorysie, materiały najlepszej jakości. Kilka razy sprawdziłem liczby i jakość, dzwoniłem po innych dostawcach, okazało się, że moje okna przygotowała najlepsza firma na rynku, albo że ceny instalacji hydraulicznej są niższe niż u konkurencji. Myśleć za dużo nie musiałem.

Razem z żoną mówiliśmy co lubimy, a chwilę potem widzieliśmy projekty, które szły dokładnie w naszą stronę. Z czasem w pełni zdaliśmy się na nich, mieli świetne pomysły i niezwykły gust. Nad wszystkim czuwało znane biuro projektowe, ale oni byli lepsi od architektów. Najlepsze rozwiązania przychodziły od nich. Mieli niezwykły dryg, widzieli całość – od razu mieli w głowie gotowy dom od architektury po detale wykończenia. Dlatego zdecydowaliśmy się na formułę pod klucz, z meblami, sprzętami, ze wszystkim, nawet z ogrodem. Że dom jest świetny, nie muszę dodawać. Że wszystko działa, też nie muszę. Razem z kluczami dostałem listę kilkunastu telefonów. Hydraulik, elektryk, ogrodnik itd. I to są ci sami ludzie, którzy stawiali dom, wiedzą o nim wszystko. Więc, gdy przychodzi czas konserwacji, przyjeżdżają, robią swoje. Znowu wszystko dzieje się bez mojego wysiłku. 

Historia brzmi niewiarygodnie, ale tak właśnie było. Monika i Przemysław Raztawiccy, bo to oni są bohaterami tej historii, to duet nie z tej ziemi. I sprawa ostatnia, która z początku nie wydawała mi się ważna, ale z czasem stała dla mnie i mojej żony równie ważna, co ich profesjonalizm. Oni są towarzysko bardzo atrakcyjni. To ludzie mający autentyczny urok. Mówią ciekawie, myślą ciekawie, otwierają oczy na nowe rzeczy. Nie tylko budują dom, ale pokazują, jak w nim lepiej żyć. 

Robert Krasowski

właściciel domu